Szczerze mówiąc jestem nieco zniesmaczony tym, co opublikowała POLITYKA w swoim ostatnich numerze. Chodzi mianowicie o "Ranking szkół wyższych". Rozumiem, że podczas sporządzania takiego rankingu kierowano się jakimiś pobudkami (bo przecież nie obiektywnym spojrzeniem na szkoły wyższe), ale jednak brak mi tu pewnych warunków koniecznych dla oceny szkół wyższych. Otóż redaktorzy pokusili się ( i tu cytują, że od tego momentu już nie AE z Poznania zajmuje się zbieraniem opinii na temat uczelni, ale sama POLITYKA się za to wzięła) o ocenę "szkół wyższych" bez wyraźnego zaznaczenia, że chodzi w większości o szkoły i wydziały/kierunki humanistyczne. Można się spierać, że jedna szkoła jest bardzie a inna mniej humanistyczna (co niczego tej szkole nie ujmuje), ale jednak tak jednostronne potraktowanie tematu jak to miało miejsce w POLITYCE nie często się zdarza. Już sam tytuł sugeruje, że chodzi o szkoły wyższe a nie, że o "szkoły wyższe pod względem kierunków jakie wybrano sobie ot tak". O co w takim razie chodzi? Otóż chodzi o to, że tygodnik wybrał dość arbitralnie kilka "reprezentatywnych" dziedzin nauki jako nauk według których można sporządzić "ranking szkół wyższych". Nic bardziej mylnego. Do oceny uczelni wybrano nauki (niczego im nie ujmując) takie jak: ekonomia-zarządzanie, informatyka, pedagogika, politologia, prawo, psychologia o socjologia. Okazuje się, że w Polsce, kraju, który na gwałt potrzebuje specjalistów od zaawansowanych technologii jak na przykład telekomunikacja, technologia chemiczna, mechanika precyzyjna i wiele, wiele innych nie porównuje się szkół wyższych, które kształcą akurat tych specjalistów. Co więcej, publikując porównanie szkół wyższych o nie-technologicznym zacięciu sugeruje się przyszłym studentom jakie kierunki warto studiować (skoro POLITYKA się nimi zainteresowała) aby osiągnąć względnie szybko względnie pojmowany sukces. Czy na prawdę potrzebujemy tylu specjalistów od socjologii czy politologii - po to aby pracowali jako przedstawiciele handlowi w rzeczywistości nie produkujący i nie tworzący niczego prócz popytu na określone towary? Dziwi mnie to, że wzorem lat ubiegłych taki ranking nie objął chociażby uczelni medycznych - czyżby był to niepopularny kierunek, albo taki, którego popularyzować się nie opłaca?
Dla mnie dziwne... baaardzo dziwne.
niedziela, 17 czerwca 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Hmmm... Medycyna... Przy całym moim szacunku dla lekarzy (mówię poważnie) w aktualnej sytuacji nie tyle chyba "popularyzować się nie opłaca" co nie ma sensu. Niestety :-(
Prześlij komentarz